poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 30

HARRY’S POV
-Daj mi klucze. - Poinstruowałem Sam, która głupio uczepiła się klamki, gdy oboje staliśmy na zewnątrz. 
Sam zachichotała do siebie. No cóż, była pijana. Jej ręce niechlujnie przeszukiwały kieszenie, gdy szukała klucza do frontowych drzwi.
Z wahaniem pomachała nimi przed moją twarzą, gdy wyciągnąłem  po nie ręce, ale nagle zabrała je z powrotem w rozbawieniu.
-Najpierw mnie pocałuj. - Wyszeptała wskazując na swoje usta i mrużąc oczy.
Próbowałem powstrzymać mój złośliwy uśmieszek, ale nie udało mi się. Delikatnie musnąłem jej usta i  prosiłem o klucze, które w końcu mi dała. Wziąłem je od niej z wdzięcznością, otworzyłem drzwi frontowe i westchnąłem w uldze gdy weszliśmy.
-Jestem taka zmęczona. - Wymamrotała, chwytając moje ramię, gdy pociągnęła mnie do siebie. Jej inne ramię złapało mnie za szyję ściskając ją uspokajająco. - W takim razie idź spać.
 -Chodź ze mną do łóżka.
 Muszę wziąć kilka tabletek przed spaniem i nie mogę pozwolić, aby Sam się o tym dowiedziała, bo już wcześniej dziś je brałem. Ostatnio coś się dzieje, nie działają tak jak normalnie.
-Będę na górze za kilka minut, pójdę po szklankę wody. - Powiedziałem ze sztucznym uśmiechem, na co przytaknęła i poszła beze mnie na górę.
Poszedłem do kuchni, gdzie trzymam wszystkie swoje leki. Moja ręka podniosła się do regału i złapała pomarańczowe opakowanie leków. ‚Tylko dwa’, zawsze mówię do siebie, ale i tak zawsze biorę więcej.
-Nie zmęczony ? - Ktoś mnie spytał z tyłu, szorstkość w głosie natychmiastowo uświadomiła mnie kim była ta osoba.
-Muszę tylko wziąć kilka rzeczy i idę do łóżka. - Wymamrotałem raczej wesołym tonem udając, że wszystko jest dobrze. Ale nie było.
-Ostatnio często to robisz - Zayn powiedział, wszedł do kuchni i oparł się na blacie koło mnie. - Sam wie ?
Zmarszczyłem brwi w ciekawości i zmieszaniu. - Wie o czym ?
Zayn zachichotał w niedowierzaniu. - Że ci się pogarsza ?
Westchnąłem do siebie, wiedząc jak Sam by zareagowała na tą wiadomość. - Ona nie może się dowiedzieć.
Zignorowałem westchnienie Zayna, odwróciłem się do szafki i trzęsącymi się rękoma sięgnąłem  po słoiczek z lekami. Po prostu chce wziąć szklankę wody, jak każda normalna pieprzona osoba. Nie chce czuć bólu zawsze, gdy muszę ruszyć palcami. Czemu chociaż raz nie mogę być zdrowy ?
-Daj pomogę ci. - Powiedział Zayn.
Nie powinno być mi żal samego siebie, po prostu nie powinno. Mój gniew wyładowywałem na Sam zamiast radzenia sobie samemu ze wszystkim. Nie potrzebuje pomocy, nie potrzebuje nikogo. 
-Masz. - Wymamrotał Zayn podając mi szklankę z wodą.
Wziąłem cztery tabletki i popiłem wodą. 
-Nie wiem co mam dalej robić. - Wyszeptałem.
-Co masz na myśli ? - Spytał cicho Zayn.
-Czy w porządku jest planowanie mojej całej przyszłości z Sam, gdy nie jestem na tyle zdrowy by zrobić cokolwiek ? - Chciało mi się płakać.
-Sam się tobą zaopiekuje, wiesz to.
-Nie wiem czy mógłbym postawić ją w tej sytuacji.
Usłyszałem westchniecie Zayna, ale byłem zbyt pogrążony we własnych myślach, aby się tym przejąć. Czy powinienem zerwać z Sam ? 
-Harry to nie jest twoja wina, że jesteś chory, - Powiedział szeptem. - Nie możesz być sam przez całe życie.
-Tego co z niego zostało.
-Więc co teraz ? - Zadał pytanie, na które nigdy nie będę w stanie odpowiednio odpowiedzieć.
-Musze po prostu pomyśleć co jest najlepsze dla mnie, ale najważniejsze co jest najlepsze dla niej. - Odpowiedziałem, potrzeba płaczu przejmowała nade mną kontrolę.
-Jestem zmęczony, idę spać. - Powiedziałem i wyszedłem pozwalając moim łzom lecieć. 
Nie zasługuje na to, co tak złego w życiu zrobiłem ? Zdecydowanie muszę się skontaktować z lekarzem. Mój stan się pogarsza, a leki nie działają. 
Odsunąłem myśli i wszedłem do pokoju gapiąc się na Sam, która spokojnie spała. Zdjąłem ciuchy i wskoczyłem pod pościel do Sam. 
-Harry ? - Wymamrotała, otwierając oczy i uśmiechając się leniwie, gdy jej ramiona mnie objęły. - Poprzytulajmy się.
Jej jedna ręka owinięta wokół mojego pasa, a druga głaskała moje włosy. Położyłem głowę na jej klatce piersiowej desperacko chcąc poczuć bicie jej serca. 
-Dobrze się dziś bawiłam, - Wymamrotała śpiącym głosem. - A ty ?
Nie bawiłem się dziś dobrze. Problem sprawiało mi trzymanie piwa. - Tak, było fajnie.
Leżeliśmy w ciszy ciesząc się chwilą. Zastanawiałem się jak mogę zostawić Sam wiedząc, że już nigdy tak nie będzie. To za dużo, aby o tym myśleć. 
-Harry ? - Spytała cicho Sam wyrywając mnie z myśli.
-Tak ?
-Naprawdę chce, żeby zaręczyny były oficjalne , - Powiedziała zdenerwowana. - Jeśli to dla ciebie w porządku.
-Oficjalnie ? - Spytałem nie rozumiejąc o co jej chodzi.
-Chce nosić pierścionek, Harry. - Wymamrotała. Im więcej mówiła o przyszłości tym bardziej nie chce jej zostawiać. 
-Będziesz go miała, kochanie. - Zgodziłem się zamykając oczy w u uldze. Musiałem sobie obiecać, że jej nie zostawię, nie ważne jak źle będę się czuł. 
-Możesz mi kupić na urodziny. - Zachichotała lekko. A ja otworzyłem oczy w szoku, nie miałem pojęcia, że zaraz będą urodziny Sam. 
-A kiedy masz urodziny ? - Zapytałem cicho, zastanawiając się czy nie zacznie na mnie wrzeszczeć, bo nie wiem tak prostej rzeczy. Nigdy o tym nie wspominała.
-25tego lipca. - Odpowiedziała zwyczajnie. 
-To za kilka dni. - Powiedziałem z uśmiechem. - Nie martw się, będziesz miała pierścionek. 
-Kocham cię, Harry Edwardzie Stylesie. - Powiedziała z chichotem. 
-A ja kocham ciebie, Samantho Nevado Leonoro Rosalindo Black. - Powiedziałam z fałszywym hiszpańskim akcentem na jednym oddechu, na co Sam zaczęła się śmiać. 
-Pamiętasz moje całe imię, a nie pamiętasz daty moich urodzin ? - Powiedziała w szoku, ale nadal z lekkim uśmiechem.
-Nigdy nie powiedziałaś mi daty urodzin. - Powiedziałem ziewając.
-Jesteś marudny, gdy jesteś zmęczony. Idź spać. - Złośliwie się uśmiechnęła.
Byłem zbyt zmęczony, by teraz myśleć. Wszystko co chciałem to zaśnięcie w ramionach Sam. 
-Dobranoc kochanie.
..
*4 DNI PÓŹNIEJ*
Westchnąłem we frustracji, gdy skończyłem się ubierać na umówione spotkanie. Do doktora.
Sam nie mogła się dowiedzieć, zwariowałaby krzycząc na mnie, że muszę jej mówić, gdy mam jakiś problem.
Przez ostanie trzy dni, gdy myślałem o spotkaniu widziałem, że doktor powie coś złego. Po prostu to wiedziałem.
-Co jest ? - Spytała Sam z wielkim uśmiechem, byłem delikatnie zdziwiony czemu rano jest taka szczęśliwa.
-Nic. - Odpowiedziałem ze sztucznym uśmiechem.
-Więc co dziś robimy ? - Powiedziała podekscytowana. 
-Wychodzę na kilka godzin. - Powiedziałem niezręcznie, nie mówiąc jej do końca co będę robić. 
-Czemu ? - Spytała jakby wściekła, nie wiedziałem co odpowiedzieć.
-Nie mogę ci powiedzieć, to tajemnica.
Sam szeroko się uśmiechnęła, ale nie wiem czemu. Coś musi za tym być.
-Rozumiem o co ci chodzi i bardzo cię za to kocham. - Powiedziała z ekscytacją.
Niezręcznie się uśmiechnąłem. - Paa.
-Pa. - Krzyknęła, gdy byłem przy drzwiach.
Cóż, to było dziwne.
 .. 
Zdenerwowany siedziałem na krześle, niecierpliwie czekając u doktora aż przyjdą wyniki. Doktor wrócił, a blady kolor na jego twarzy nie wróżył nic dobrego. Zamknąłem oczy czekając na złą wiadomość, którą zaraz ogłosi.
Usiadł na krześle naprzeciwko mnie z bardzo dziwnym wyrazem twarzy. - To zła wiadomość, prawda ?
-To będzie dla ciebie szok ..
-Po prostu to powiedz. - Powiedziałem szeptem, bliski ataku paniki.
Westchnął i powiedział -Choroba się rozwija .. Gwałtownie.
Natychmiastowo opuściłem głowę zamykając oczy. Bądź pozytywny, zawsze jest jakaś dobra strona. Może da mi jakieś leki, żeby to zatrzymać.
-Panie Styles, nigdy nie widziałem czegoś takiego. 
Podniosłem głowę i na niego spojrzałem. - Nie możemy zmienić leków ? To coś da ?
-Żadne leki już nie pomogą. - Powiedział przeszukując papiery. 
-Co ja mam teraz zrobić ? - Spytałem ze zaszklonymi oczami.
-Możesz uczestniczyć w cotygodniowej terapii fizycznej. - Wymamrotał. - Ale to nie pomoże. 
-Świetnie. - Sarkastycznie sobie powiedziałem. Moja warga zaczęła się trząść, ale nie zacząłem płakać.
-Wiem, że nie zasługujesz na to w tak młodym wieku. - Powiedział patrząc w innym kierunku. - To jest taka rzadkość i obawiam się, że nie mogę wiele zrobić. 
-Nie mogę w to uwierzyć. - Wyszeptałem do siebie wspominając zeszły rok, nie mogę tego stracić.
 -Mam również prognozę … - Powiedział, na co mój żołądek dał o sobie znać. 
-Jeśli to będzie się dalej rozwijać, a jest to najbardziej prawdopodobne. To myślę, że zostaniesz kompletnie sparaliżowany w ciągu najbliższych 15 lat. O ile nie zdarzy się wypadek.
-Wypadek ? - Spytałem z podniesionymi brwiami. 
-Możesz na przykład zakrztusić się podczas jedzenia, co spowoduje paraliż. - Wymamrotał przygryzając wargę. Jak coś tak głupiego może brzmieć jak przerażająco ?
-Więc prawdopodobnie zakrztuszę się na śmierć w ciągu 10 lat ?  
-Chyba, że znajdą lekarstwo w ciągu 10 lat, co też jest prawdopodobne. - Wyszeptał, na co serce zaczęło mi kołatać, jakby w uldze. Ale szczerze, z czego się tu cieszyć ?
-A jeśli nie znajdą lekarstwa ? - Zapytałem, moją depresyjna strona bez nadziei się pokazała. 
-Wtedy się módl, dużo, - Powiedział z sympatycznym uśmiechem. - Obawiam się to powiedzieć … ale umierasz, Panie Styles.
Tych słów bałem się usłyszeć, umieram.
 ..
 Siedziałem przed domem, po prostu myśląc, gdy nadal  byłem w samochodzie. Nie chciałem wchodzić do domu. Byłem zgubiony, potrzebowałem pomocy. 
Wreszcie miałem czas dla siebie, podniosłem rękę do klamki. Pieprzone otworzenie drzwi wymagało ode mnie wiele bólu.
Cicho wszedłem do domu, nie chcąc robić zamieszania. Powoli szedłem do kanapy. Powoli, ponieważ boli mnie, gdy idę szybkiej.
Gdy usiadłem usłyszałem śmiechy z góry. Ktoś schodził na dół, a ja nie mogłem nawet się zmusić, aby coś powiedzieć. Złe myśli całkowicie mnie odurzyły. 
*SAMANTHA’S POV”
Byłam teraz taka podekscytowana. Harry próbował mnie rano oszukać, ale wiedziałam dokładnie co robił. To chyba oczywiste, że kupował mi pierścionek na dzisiejsze urodziny.
Nie mogłam uwierzyć, że mam już 21 lat, starzałam się. Nie mogłam nawet opisać, jak bardzo podekscytowana jestem. Nawet Zayn kupił mi tort urodzinowy. A teraz Harry wrócił do domu z moim pierścionkiem.
Weszłam do salonu z wielkim chichotem,normalnie z okazji urodzin nie oczekiwałam wiele. Ale z Harrym było inaczej.
Pomagałam mu i wspierałam go przez cały rok, więc ten jeden raz oczekiwałam czegoś dużego. Byłam taka szczęśliwa, i to pewnie dlatego, że brałam kokainę. 
Tak, jestem teraz na haju. Przyznaję.
Zobaczyłam Harry'ego siedzącego na kanapie i pogrążonego we własnym świecie. Zmieszana zmarszczyłam brwi, to jego gra ?
-Cześć Harry. - Powiedziałam z największym uśmiechem jaki był możliwy.
Wyglądał jakby mnie ignorował. Ale coś było inaczej, był taki wypruty z emocji.
-Gdzie on jest ? - Zapytałam odnosząc się do pierścionka, który miał mi kupić. Odwrócił się do mnie, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami. 
-Harry ? Pierścionek ? - Przypomniałam mu.
Zamyślił się na kilka chwil. Jego usta się delikatnie otworzyły. - Nie ma pierścionka.
Wkurzył mnie, jednak część mnie miała nadzieję, że żartuje. Ale inna część wiedziała, że tak nie jest.
-Zapomniałeś o moich urodzinach ? Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłam ?
Odwrócił głowę ode mnie, nie pokazując żadnych emocji. Jego małe kiwnięcie utwierdziło mnie, że zapomniał.
-Czy tobie w ogóle zależy ? - Spytałam stojąc nad nim, gdy on nadal patrzył bez emocji w innym kierunku.
Nie potrafię wytłumaczyć gniewu, który czułam. Tak bardzo o niego dbałam, porzuciłam swoje dawne życie, i zrezygnowałam z przyszłości. 
-Jeśli ci nie zależy to ja odchodzę. Po co mam zostawać z osobą, która mnie nie kocha ? - Zapytałam zimno, łzy spływały po moich policzkach.
-Sam nie jestem teraz w nastroju. Po prostu zostaw mnie kurwa samego.
-Dobrze, jeśli to jest to czego chcesz. - Uśmiechnęłam się złośliwie i poszłam na górę.
Nie mogę opisać tego jak bardzo byłam wściekła. Jeśli chce, żebym go zostawiła, to zrobię to. Zostawię go na dobre. 
Szybko weszłam do pokoju z zamiarem zrobienia czegoś, czego będę żałować. Harry'emu nie zależy. Nie przejmie się jak wszystko zniknie, nawet ja.
Z szuflady wyjęłam mahoniowe pudełko. Położyłam je na szkarłatną pościel na łóżku. Wszystkie zdjęcia, rysunki i co najważniejsze - wspomnienia.
 Chciałam, żeby zniknęły. Chciałam tego tak bardzo, jak chciałam pozbyć się Harry'ego ze swojego życia. 
Zawartość pudełka rozsypałam po całym pokoju. Gdy wszystko było już porozrzucane wyciągnęłam spod łóżka Brandy. Wzięłam wielkiego łyka i zaczęłam rozlewać ciecz po wszystkich zdjęciach i rysunkach w pokoju. Potem złapałam zapalniczkę, której Harry używał, zachciało mu się w środku nocy palić.
Usłyszałam kroki, brzmiały bardzo dominująco. Nie byłam już przerażona. Nie dam już sobą pomiatać. 
Gdy tylko Harry otworzył drzwi, rozejrzał się po pokoju to powoli próbował się do mnie zbliżyć.
-Nie .. ruszaj się. - Powiedziałam stanowczo podnosząc zapalniczkę, na co jego oczy szeroko się otworzyły.
-Sam daj mi to. - Powiedział delikatnie, powoli robiąc krok w moją stronę.
-Ale to jest to czego chcesz. Chcesz, żeby to wszystko znowu spłonęło. Mogę nawet też spłonąć, jeśli chcesz. 
-Nie mów tak, proszę oddaj mi zapalniczkę. Powiedziałem delikatnie
Zapaliłam ją i patrzyłam na ogień, który się pokazał. - To jest trochę zabawne, prawda ? - Zachichotałam.
-Każda rzecz, którą mieliśmy zaraz spłonie. - Powiedziałam chłodno. - Znowu.
Upuściłam zapalniczkę na ziemię, powodując, że czerwone płomienie się pokazały. Harry od razu zaczął ciągnąć mnie w stronę drzwi, ale ja się nie dałam.
-Tego właśnie chciałeś ?! - Wykrzyczałam i zaczęłam płakać. - To ty tego chciałeś, nie ja. 
-Kochanie, tak bardzo przepraszam. - Zapłakał przyciągając mnie do siebie. - Jeśli teraz pójdziesz ze mną wezwiemy pomoc. Nie myślisz jasno.
Natychmiastowo go odepchnęłam. - Kurwa nie dotykaj mnie, nienawidzę cię !
-Sam jeśli teraz nie wyjdziesz ze mną to umrzesz. - Powiedział, kasłając od wielkich płomieni.
-I dobrze. - Opowiedziałam odsuwając się w stronę płomieni. Głośno wrzasnęłam z bólu, gdy poczułam ogień na ramieniu. 
Złapał mnie za pas chcąc mnie podnieść. Był teraz taki bezradny w stosunku do mnie, tak bardzo mnie to cieszyło.
-Ja pierdole jak boli ! - Wykrzyczał Harry. 
-Harry jest w porządku, - Wyszeptałam. - Po prostu mnie zostaw, wiem, że tego chcesz.
-Jestem otoczony przez płomienie, a nadal z tobą tu jestem, - Wykrzyczał. - Nie zdajesz sobie sprawy, że bez ciebie jestem niczym ?!
-Kłamiesz.
-Kochanie jesteś moją bratnią duszą. - Zapłakał. - Nie ważne ile razy cie uderzę, albo ty uderzysz mnie. Kurwa kocham cię i nie pozwolę ci tego zrobić, nie ważne jak bardzo kurwa szalona jesteś !
Zakaszlałam, nawet jeśli byliśmy otoczeni przez płomienie skupiałam się tylko na Harry. - A to wcześniej ? Złamałeś mi serce ! - Wykrzyczałam, płacząc i kaszląc jednocześnie.
-Umieram. 
-Co-o ?
-Byłem u lekarza rano.. Umieram Sam. - Wyszeptał. - Chyba oboje jesteśmy popieprzeni, ha ?
W odpowiedzi złączyłam nasze usta, z jaką pasją, jakby miałby to być ostatni raz. Harry odsunął się.
-Złap moją rękę i uciekniemy stąd. Wezwiemy pomoc i zaczniemy wszystko od nowa. Musisz tylko wziąć moją rękę.
-A co jeśli tego nie zrobię ? - Zapytałam z zawahaniem.
-Wtedy nie wyjdę bez ciebie. Jesteś moim wszystkim. 
Spojrzałam w jego czułe zielone oczy, gubiąc się we własnych myślach. - Proszę. - Wyszeptał, łzy spadały szybkiej niż cokolwiek innego. - Chce, żeby grali The Scientist na naszym ślubie, a nie na twoich pogrzebie, kochanie.
Złapałam jego rękę. Harry od razu ruszył do wielkich mahoniowych drzwi, aby je otworzyć.
-Pieprzone drzwi się zacięły. - Powiedział przez zaciśnięte zęby.
-Harry. - Zapłakałam
-Nie martw się, wyciągnę nas stąd. - Powiedział głośno i rzucił się na drzwi próbując je wyważyć, ale nie udało się.
-Harry daj sobie spokój. - Powiedziałam szeptem łapiąc go za rękę. 
-Nie mogę już znieść tego ciepła - Wykrzyczał.
-Trzymaj mnie. - Wyszeptałam. Jego oczy złagodniały, gdy zrozumiał co chciałam przekazać. Umrzemy.
Usiedliśmy na podłodze, gdy wszystko zamieniało się w proch. Musieliśmy to po prostu zaakceptować. Harry objął mnie, trzymaliśmy się w swoich ostatnich minutach.
-Wszystko będzie do - dobrze. - Wyszeptał całując mnie w czoło.
-Harry tak bardzo mi przykro.
-Potrzebuję ciebie, a ty potrzebujesz  mnie, prawda ? - Zachichotał nerwowo.
-Zawsze.
Krzyknęłam, kiedy poczułam, że ciało Harry'ego jest ode mnie odciągane. Nie miałam siły się już podnieść. Czułam się słaba. I wzięłam, jak mi się wydawało swoje ostanie oddechy.
 *HARRY’S POV*
 Zacząłem krzyczeć, gdy poczułem, że jestem odciągany od Sam przez osobę, która wyciągała mnie z pokoju.
Krzyki i płacz Zayna nagle przywróciły mnie do rzeczywistości. - Sam !!
-Jezus, Harry ! Wykrzyczał ciągnąc mnie po schodach, a następnie puścił mnie. 
 -Leć po Sam ! - Krzyknąłem całą swoją siłą, ale Zayna to nie ruszyło.
-Nie wracam tam, bo oboje zginiemy ! 
-Sam ! - Zapłakałem, powoli zaczynając się czołgać w stronę Sam. Złapałem się poręczy, ale nie miałem wcale siły i upadłem do tyłu z wielkim hukiem. 
-Sam ! - Wyszeptałem.

~*~
Jak widzicie jest rozdział 30, przedostatni. Pewnie zapytacie się jak, przecież autorka usunęła Unhealthy Love. Tak, to prawda, ale Anecie(drugiej tłumaczce) zaciął się telefon i kiedy go już naprawiła weszła na wattpada i nie wiem jakim cudem, ale pojawiły jej się update'y we wszystkich książkach, w tym na UL więc zrobiła jak najszybciej screeny i przetłumaczyła specjalnie dla was rozdział. 


EPILOG DODAM W PIĄTEK/SOBOTĘ.

1 komentarz:

1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH TŁUMACZKI