piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 31 - Ostatni


***HARRY***

Cierpiałem, dym wdzierał się do moich płuc, kiedy próbowałem oddychać. Wiedz, że Sam jest na górze dała mi ostatnie gramy siły, aby pójść po nią.

Podniosłem się na kolana, zacząłem wspinać się po schodach. Złapałem się barierki, aby sobie pomóc. Nie mogę opisać jak bardzo zdeterminowany byłem aby uratować Sam. Była dla mnie wszystkim. A ja nie mogłem pozwolić aby wszystko to co mam po prostu się spaliło.

Ledwo udało mi się podnieść gdy dotarłem do połowy schodów. Szybko udało mi się dostać do drzwi, które prowadziły do naszej sypialni. Czułem jakby moje nogi ulegały korozji i gniły z bólu, przez który przechodziłem dla niej. Może to było wystarczająco porównywalne z bólem emocjonalnym.

Wszedłem do w pełni oświetlonego pokoju, chowając usta za dłonią gdy wmaszerowałem do płonącej sypialny. Klęknąłem kiedy spojrzałem na nieprzytomną Sam leżącą na ziemi. Nie ruszała się. Otworzyłem szerzej oczy. Zobaczyłem szkarłatną ciecz wypływającą z jej skalpu(to jest skóra na czubku głowy jakby ktoś nie wiedział ) .obok jej głowy leżała potłuczona butelka...brandy?

-Sam, twoja głowa!- zapłakałem, chowając jej kruche ciało w moich ramionach. Powoli zacząłem podnosić jej ciało beż życia.

Przebiegłem przez śmiercionośne płomienie, ledwo dawałem radę ją trzymać, gdyż moje ciało zaczęło poddawać się z bólu. udało mi się zejść ze schodów, usiadłem na ostatnim stopniu. Ciągle trzymałem ją na swoich kolanach.

-Zayn, zadzwoń po karetkę! Ona nie przestaję krwawić!- kaszlnąłem. Pogłaskałem ją po głowie. Poczułem krew na swojej dłoni.

-Już tu jadą- odpowiedział Zayn i podbiegł do nas.

-Zayn, ona nie oddycha- powiedziałem zmartwiony, kiedy Sam nie pokazywała żadnego znaku życia. Trzęsącymi dłońmi położyłem Sam na podłodze.

-Co jej się stało w głowę?- zapytał gwałtownie przykładając dłoń do jej czoła.

-Musiała upaść na butelkę Brandy kiedy zemdlała- powiedziałem zmartwiony.- A drewniana podłoga nie była za wygodna- zachichotałem nerwowo, pomimo że śmiech to ostatnia rzecz na, która teraz mam ochotę.

Musimy teraz szybko działać. Sam nie oddychała, a ja nie mogłem nic zrobić. Nie wiedziałem jak z tym wszystkim sobie radzić. Pamiętałem tylko usta-usta.

Nie wahałem się. Położyłem dłoń na jej karku i przykryłem jej usta swoimi. gdybym mógł oddałbym jej całe moje powietrze. Ale nie byłem teraz w stabilnym stanie. Tak mało mogłem dla niej zrobić.

Moje dłonie szybko odnalazły jej klatkę, kiedy złączyłem palce. Przyłożyłem je i nacisnąłem gwałtownie kilka razy- No dalej- wyszeptałem do siebie. Nawet nie próbowałem zatrzymać łez. Znowu przyłożyłem usta do jej, ponownie robiąc usta-usta.

-Ona traci za dużo krwi!- Zayn powiedział głośno, zwracając moją uwagę, ale nie przestałem robić, nawet na sekundę.

-Przynieś ręczniki, cokolwiek!- zapłakałem, zwiększając częstotliwość ruchów. Byłem zdeterminowany, aby Sam znowu oddychała.

Nic nie pomagało. Nie dawała żadnego znaku życia i to mnie dobijało. Nie, nie mogę stracić Sam. Nie w ten sposób. Jeśli coś by jej się stało, zabrałbym sobie życie. Nikt nas nie rozumie i nie zrozumie co dla siebie zrobiliśmy.

-Sam, proszę, nie rób mi tego.- zaszlochałem. Rosła we mnie złość, kiedy ostatni raz zrobiłem jej usta-usta. Odsunąłem się, naciskając dłońmi na jej klatkę.

Jak na zawołanie, z jej ust wydobyło się kilka małych oddechów. Odetchnąłem z ulgą. Chciałem żeby oddychała, a kiedy już to robiła nie mogłem walczyć na siłę. Moje ciało upadło obok niej pokonane. Spojrzałem na nią ostatni raz i zamknąłem oczy.

-Harry!!!

***

Musiałem mieć zamknięte oczy, ale ciągle byłem świadomy. Czułem pod sobą miękkie poduszki i prześcieradło. Wokół siebie słyszałem, słabe pikanie i ciche pomrukiwanie. Uświadomiłem sobie, że to moja rodzina.

Otworzyłem powoli oczy by zobaczyć błyszczące, białe ściany. Wzdrygnąłem się. Odwróciłem głowę i zobaczyłem swoją rodzinę z szeroko otworzonymi oczami. Zobaczyłem moją mamę i tatę, Gemmę i Robina. Byłem coraz bardziej zmartwiony.

-Harry..- odezwała się moja matka, zwracając moją uwagę.

-Co się dzieję?- zapytałem delikatnie, mój głos się trząsł gdy leżałem w łóżku. Doskonale wiedziałem gdzie jestem, oczywiście, że byłem w szpitalu. Patrzę na to z obrzydzeniem, ale w mojej głowie ciągle jest Sam.

-Harry, uspokój się...

-Gdzie jest Sam?- błagałem, zdesperowany aby dowiedzieć się co z nią jest. Ale moja mama nie była chętna aby mi to powiedzieć.

-Harry, za chwilę opowiem ci co stało się z Sam, ale teraz powiem ci co się dzieję- mama powiedziała surowo i westchnęła do siebie. Spuściła wzrok i zawahała się. Coś było nie tak.

-Lekarz znalazł w twoim organizmie duże ilości kokainy.- zaczęła cichym szeptem.- Więc wszyscy zdecydowaliśmy...że od jutro zostaniesz przydzielony na odwyk

-Huh?- zapytałem zszokowany. Chęć wstania i wybiegnięcia stąd coraz bardziej mnie intrygowała.

-Nie możesz żyć w ten sposób, Harry- zapłakała. Podniosła dłoń i wytarła pojedynczą łzę z policzka. - Wyzdrowiejesz.

-Czy chociaż Sam pójdzie ze mną?- zapytałem z nadzieją, wiedząc jak niestabilna ona jest. Nie mogę jej opuścić na pół roku. To niemożliwe.

Mój ojciec kaszlnął delikatnie i spojrzał na matkę. - Sam nie wyjdzie jutro ze szpitala- wyszeptał. Przełknąłem głośno ślinę.

-Czemu nie?- zapytałem ze zmarszczonymi brwiami, zmieszany i zaciekawiony dlaczego Sam nie może wyjść razem ze mną.

Mama spojrzała na podłogę, wahała się. Powoli spojrzała mi w oczy.- Ma uszkodzony mózg- wyszeptała.

Szybko przykryłem usta ręką, aby ukryć zbliżający się szloch. To nie może być prawda. Znaczy, tak miała ranę na głowie, ale nigdy o tym bym nie pomyślał.

-Czy wszystko z nią okay?- warknąłem. Mój głośny głos sprawił, że mama i siostra się wzdrygnęły.

-Jej stan jest stabilny, ale-mama przerwała zastanawiając się czy mi powiedzieć czy nie. Byłem teraz wściekły. Zły na siebie, że to wszystko się stało.

-Ma dużo kłopotów z pamięcią- powiedziała surowo i odwróciła się. Nie chciała widzieć mojej reakcji. Z każdą sekundą było coraz gorzej.

-Ona ciągle wie kim jestem, prawda?- powiedziałem ledwo słyszalnym szeptem. Łzy bały się wypłynąć z moich oczu. To wszystko jest surrealistyczne. Nie chciałem w to wierzyć, dopóki sam tego nie odkryje.

-Pamięta tylko swoich rodziców- odpowiedział delikatnie tata.

-I Cartera- przerwała Gemma.

Ból emocjonalny był w tym momencie nie do wytrzymania. Nie wierzyłem w te wszystkie wiadomości. Wszystko działo się tak nagle.-Chcę ją zobaczyć.

Chciałem wstać z łóżka, ale ręka ojca mnie powstrzymała. Miał spokojny wyraz twarzy- Harry, ona nie wie kim jesteś. Nie przechodź przez to.

-Czemu nie? Mogę jej wszystko wytłumaczyć i zaczniemy od nowa. To takie proste! - zapłakałem, rozpaczliwie chcąc aby to wszystko zadziałało. Nie mogę stracić Sam, nie mogę.

-Harry nie możesz jej już zobaczyć. - Mam powiedziała cicho- Kiedy stąd wyjdzie, jej rodzice zabierają ją z powrotem do Hiszpanii.

Zaczynała we mnie rosnąć złość- Czemu ona tam jedzie?! Ona nienawidzi swoich rodziców!!

-To są jedyni ludzie, których teraz ma. Ona musi teraz z nimi żyć. - Mama wymamrotała. Ręką przeczesałem włosy z frustracji. To nie dzieję się na prawdę.

-I ona mnie nie wybierze zamiast nich- wyszeptałem, uświadamiając sobie. Przygryzłem wargę gdy miałem pustkę w głowie.

-Tak nam przykro Harry - jeszcze raz odezwała się mama i pozwoliła zapanować ciszy.

Gdy wszystko teraz wychodzi na jaw, to czas aby powiedzieć im o mnie. Muszę to zrobić zanim sami się dowiedzą.

-Mój lekarz powiedział mi, że umieram- wyszeptałem i zamknąłem oczy. Byłem przygotowany na usłyszenie różnych krzyków ze strony mojej rodziny.

-Dostaliśmy dzisiaj telefon od twojego lekarza bo nie mógł się skontaktować z tobą- powiedział tata, z prawie radosnym wyrazem twarzy. Co mnie tu mija?

-Co powiedział?

-Ma dla ciebie wspaniałe rozwiązanie, Harry. - odpowiedział z delikatnym uśmiechem, na co otworzyłem szerzej oczy. Czy to były dobre wiadomości .Po tym jak powiedział, że umieram? - Pewni ludzie zaangażowali się w badania lekarskie i chcą na tobie poeksperymentować.

-Badania lekarskie?- zapytałem niepewnie. Czy ci ludzie testują leki?

-Oni sądzą, że znaleźli lekarstwo na Parkinsona....- tata przerwał, a ja jeszcze szerzej otworzyłem oczy zszokowany. Czy to się właśnie dzieje? - Chcą na tobie przetestować nowe lekarstwa, oczywiście jeśli się zgodzisz.

-To wszystko wygląda podejrzanie, jak dla mnie- wymamrotała mama.

-Musisz do nich zadzwonić.- wymamrotał tata, przeszukując swoje kieszenie. Wyjął małą karteczkę z przyklejonym numerem.

-To może być twoja jedyna szansa na wyleczenie, Harry.

***

***NASTĘPNEGO DNIA***

Moja walizka była w pełni zapakowana kiedy czekałem na taksówkę, która ma mnie odebrać. Dzisiaj jest mój pierwszy dzień odwyku, och co za radość. Oczywiście przyjąłem pomoc, ale myśl że to wszystko robię sam, dobija mnie.

Poczułem ulgę kiedy dowiedziałem się, że jest dla mnie jakiś dobry znak. Będę mógł się wyleczyć. Zadzwoniłem do Programu Etyki Badań . Chcą abym próbował nowy lek podczas pobytu na odwyku. To dla mnie świetna okazja, ale gdy lek nie będzie działał, nie będę narzekał. Nie mam dla kogo żyć. Już nie mam Sam.

Skłamałbym gdybym powiedział, że ze wszystkim radzę sobie świetnie, tak jak sądzą inni. Kiedy poszedłem do domu mojej matki, zastanawiałem się nad zakończeniem tego. Ale wszystko było już zaplanowane. Miałem otrzymać szanse na lepsze  życie.

Ułożyłem sobie plan i obiecałem sobie, że nigdy się nie poddam. Kiedy tylko wyjdę z odwyku i wszystko będzie już dobrze, pojadę odszukać Sam. Kurwa, amnezja. Jeśli zakochała się we mnie raz, może to zrobić jeszcze raz. Nie zamierzam się poddać, nawet jeśli to oznacza, że muszę porozmawiać z nią kiedy ona nie ma zielonego pojęcia kim jestem.

Ona nie będzie wiedziała kim jestem, albo kim byłem wcześniej. Jeśli będzie trzeba, zacznę żyć od nowa. Rozmyślałem nad zamieszkaniem w Hiszpanii, jeśli nie zgodzi się wrócić do Anglii.

Wiem, że nikt nie mówił, że to będzie łatwe. Ale nikt też nie mówił, że to będzie takie ciężkie. Ale muszę to zrobić. Ona musi się znowu we mnie zakochać.

Nawet jeśli to oznacza cofnięcie się do początku.


~*~
Kurcze, to jest chyba najlepiej przetłumaczony rozdział według mnie :P Nic więcej nie pisze, później dodam podsumowujący post :) Mam tylko jedną prośbę :) Czy każdy, który przeczyta ten rozdział może skomentować ? Wystarczy głupi uśmieszek, chcę zobaczyć ile osób to czyta :) 

3 komentarze:

  1. Genialny szkoda tylko że tak źle się kończy :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Generalnie super opowiadanie masz talent! Tylko nie przepadam za 1D ale oj tam szczegóły ^^ pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń

1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH TŁUMACZKI