czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 27


NIE CZYTAJ JEŚLI MASZ SŁABY ŻOŁĄDEK LUB NIE LUBISZ DRASTYCZNYCH SCEN!!! ZASTANÓW SIĘ ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ!!!

NIE OMIJAĆ ŻADNEGO TEKSTU! WSZYSTKO JEST WAŻNE!

*** SAMANTHA***

Nie obudziłam się dzisiaj z uśmiechem na ustach ani z odrobiną szczęścia, aby dobrze zacząć dzień. Nie chciało mi się nawet wstać. Jeśli bym mogła, to bym przespała kolejne kilka dni.

Nie podobał mi się fakt, że jego ręce oplatały mnie w talii, nie chciałam być przy nim. Ale czy znasz to uczucie, że kocham pewną osobę całym sercem i nie chcesz ryzykować jej utraty, nie ważne co takiego zrobili aby cię skrzywdzić? Tak właśnie się czuję.

Zastanawiałam się co zaraz może się wydarzyć. Może Harry nie będzie pamiętał co się wydarzyło zeszłej nocy. Może już nigdy tego nie zrobi. Ale może, to było okłamywanie samej siebie.

Poczułam jak ciepłe ciało obok mnie delikatnie drży, ale nie z zimna. Jakby się czegoś bał, ale wiedział że coś jest nie tak. Mocniej zacisnął ramię wokół mnie zanim się obudził. Szybko otworzył powieki i spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.Odetchnął z ulgą kiedy złapał mój wzrok.

-Ciągle tu jesteś-  powiedział ledwo słyszalnym szeptem, zdziwiony że ciągle jestem przy nim po wydarzeniach zeszłej nocy. Pokiwałam delikatnie, dając mu kruchy zapewniający uśmiech i złapałam jego w policzek w swoją dłoń. Zamknął swoje oczy relaksując się, delikatnie głaskałam miejsce gdzie go wczoraj uderzyłam. Prawie niebieski siniak, sprawiała że żałowałam za to co wczoraj zrobiłam .

-Nie patrz na mnie, tak jak byłoby ci żal- powiedział łagodnie- Nie potrafię ci powiedzieć, jak bardzo żałuję za wczorajszą noc.

Zrobiłam kwaśną minę, uświadamiając sobie, że Harry wszystko pamięta. Miałam nadzieję, że obudzi się i powie 'Woah, skąd masz tego siniaka kochanie?!' ale nie, on doskonale wiedział co zrobił. Chciałam aby o tym zapomniał więc ja też mogłabym zapomnieć. Moglibyśmy udawać, ze nic się nie stało.

-Harry, po prostu o tym zapo..

-Sam, co do ciebie powiedziałem, że aż mnie uderzyłaś?- powiedział ledwo słyszalnym szeptem, co wskazywało na to, że nie pamiętał słów tylko czyny.

Usiadłam szybko. Nie patrząc na niego, przysunęłam się. Przeczesałam swoje włosy palcami wahając się przez chwilę. Dłoń Harry'ego odnalazła moje plecy kiedy chłopak się za mną położył, delikatnie głaskał mój tył w górę i w dół.

-Powiedziałeś..- przerwałam szukając odpowiednich słów - potworne rzeczy, okropne rzeczy.

Harry natychmiast usiadł kiedy wzdrygnęłam się na myśl wczorajszej nocy. Dał mi uspakajającego buziaka w ramię. - Co powiedziałem, kochanie?

-Powiedziałeś, że kiedy się kłócimy ty zawsze chcesz mnie uderzyć- wyszeptałam, okropne słowa uciekały z moich, a w mojej głowie powracały te wydarzenia- Chciałbym cię czasem uderzyć- już nigdy nie zapomnę tych słów.

-C-co jeszcze mówiłem?- zapytał oschle, tak jakby nie mógł usłyszeć mojej odpowiedzi. Jakby nie wierzył w to co mówię, ale oboje wiemy, że to się na prawdę wydarzyło.

-Nazwałeś mnie obrzydliwą- powiedział ze złością w głosie. Pod powiekami zaczęły zbierać mi się łzy- I że dla ciebie jestem tylko kośćmi i skórą.

Poczułam jak Harry trąca nosem moje ramię, czułam wilgoć od jego oczy kiedy mnie do siebie przysunął.- Skarbie, przepraszam- zapłakał, całując moje plecy.

-Byłeś prawie..diabelski.- powiedziałam jednym tchem Łzy swobodnie leciały po moich policzkach.

-Pamiętam tylko jak mnie uderzyłaś, a potem ci oddałem- zapłakał w moje ramię. Położył dłoń na moim brzuchu, owijając mnie ramieniem i przyciągając do siebie- Potem mam w głowie tylko obraz jak przytulam się do ciebie na podłodze, to wszystko.

-Naprawdę sądzisz, że jestem obrzydliwa?- zapytałam, trzęsącym się głosem. Miałam złączone dłonie, aby powstrzymać się od pocieszenia Harry'ego, który był w opłakanym stanie.

-Już nie obchodzi mnie twoja waga- wyszeptał, przyciskając swoje czoło do moich pleców. - Po prostu rób to co sprawia, że jesteś szczęśliwa.

-Ciągle nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - powiedziałam stanowczo, odwracając głowę w jego stronę, spotykając jego wzrok. Spojrzał na mnie zdenerwowany, jego wargi się trzęsły. Zawahał się. Już znałam odpowiedź. Wiedziałam co o mnie myśli.

-Jesteś taka pię...

-Kłamiesz.- zaszlochałam cicho. Wydostałam się z jego uścisku i zeszłam z łóżka. Nie chciałam być przy nim.

To były takie okropne uczucie, że osoba którą kochasz i troszczysz się o nią, myśli o tobie takie straszne rzeczy. To była prawda, nawet jeśli Harry był zepsuta osobą, zawsze o niego bym się troszczyła nawet w tych najgorszych sytuacjach. Harry zawsze wiedział co zrobić, znał rozwiązanie.

-Kochanie, jesteś idealna- wyszeptał do mnie, powodując, że moje serce roztopiło się. Już nie wiem w co mam wierzyć.

-Jestem za chuda.

-Spójrzmy na to tak- wymamrotał i złapał moje dłonie, przyciągając mnie na do swojej figury, kiedy wróciłam na łóżko. -Gdybym spotkał dziewczynę, która wygląda dokładnie tak jak ty, ale ma lepsze kształty i mniej uciążliwy charakter..- zachichotał.Próbowałam ukryć swój uśmiech.

-Wybrałbym ciebie- wyszeptał i przyciągnął mnie jeszcze bliżej, sprawiając że usiadłam u niego na kolanach okrakiem, owijając swoje ręce wokół jego szyi i uśmiechając się nieśmiało.

-Powiedzmy, że znalazłabym faceta, który wygląda dokładnie tak samo jak ty, ale jest zdrowy i ma kompletnie normalne życie..- przerwałam, składając pocałunek na jego ustach.- Chcę ciebie.

-Wszystko będzie okay, wiesz ?- Harry wyszeptał do mnie i przytulił mnie mocniej.

-Wiem.

***

***DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ***

te dwa tygodnie były dla mnie straszne. Bóle brzucha tylko się pogorszyły. Ale chyba znam przyczynę. Znaczy, mój okres spóźnia się już trzeci tydzień.

To brzmi całkiem możliwie, ale w tym momencie to jedyne rozwiązanie. Na razie tabletki pomagały tu i tam, ale marzę aby te bóle już się skończyły. Krwawienie nie jest najgorsze, po prostu przychodzi i odchodzi.

Muszę przyznać, że to był najgorszy okres w moim życiu (nie wiem czy tu chodzi o okres jako o miesiączkę czy o okres jako o okres czasu bo period w ang znaczy i to i to)

Kiedy leżę w łóżku, kręcę się i zwijam z bólu. Myśląc, że jak zasnę to o wszystkim zapomnę. Ciągle czekałam na Harry'ego i Zayna, którzy wracają z Londynu, bo Harry miał wizytę u lekarza aby dostać więcej leków. Może powinnam zadzwonić do Harry'ego aby wskoczył do apteki i kupił mi jakieś tabletki na ból?

Westchnęłam i przekręciłam się na drugą stronę podwójnego łóżka i sięgnęłam po telefon, który leżał na mahoniowym stoliku nocnym. Przeszukałam telefon w końcu znajdując numer Harry'ego.

*
*
*
*
-Sam?- Harry zapytał niepewnie? Po drugiej stronie słyszałam ryk silnika, więc Harry musiał być w samochodzie.

-Harry, potrzebuję tabletek na złagodzenie bólu brzucha. - powiedziałam z jękiem.

-Aw, skarbie - powiedział łagodnie- Chcę abyś poszła do lekarza.

-Nie potrzebuję tam iść- westchnęłam- Potrzebuję po prostu tabletkę czy dwie aby pozbyć się bólu.

-Oh, okay. Będę w domu za dwadzieścia minut- odpowiedział Harry, sprawiając że westchnęłam z ulgą i wymamrotałam cuchę dziękuje.

-Cześć- powiedziałam i odłożyłam telefon.

Starając się ignorować bóle wstałam z łóżka, aby pójść do łazienki . To był okropny spacer, szczególne kiedy jedyną rzeczą jaką próbujesz robić jest ignorowanie strasznego uczucia. Kiedy dotarłam do łazienki, bolesna fala uderzyła w te okolice, sprawiając że prawie zapłakałam z bólu.

Odłożyłam telefon i zaczęłam otwierać wszystkie szafki nad zlewem w poszukiwaniu jakichkolwiek leków, które pozwoliłyby na zlikwidowanie tego uczucia. Wiedziałam, że nic tu nie ma ale ból był tak nieznośny, że musiałam poszukać drugi raz.

Łzy zaczęły zbierać mi się w oczach, próbował utrzymać równowagę. Zaciskające uczucie w brzuchu tylko to utrudniało. Nie wiedziałam czemu ten ból przyszedł tak nagle, był nie do wytrzymania. Upadłam na kolana, gdy moje nogi się poddały. Moja naga skóra opierała się o zimne płytki podłogowe gdyż miałam na sobie tylko białą koszulkę Harry'ego.

Złapałam się krawędzi wanny aby się podtrzymać, gdyż ból przechodził na większą część brzucha. Czułam gulę w gardle i wibrujące uczucie w brzuchu. Nie wiedziałam czy zaraz będę płakać czy wymiotować.

Zorientowała się, że strasznie się krztuszę. Pochyliłam głowę do przodu i zwymiotowałam w większości wstrętny, jasno żółty płyn, który wypalił mi gardło. Zaczęłam kasłać. Byłam w okropnym stanie. Wyrzucałam z siebie do wanny, a ból przeniósł się do mojego prywatnego miejsca.

Wymioty wkrótce ustały i pozwoliły skupić mi się nad tym co dzieję się tam na dole. Czułam najdziwniejsze łaskoczące uczucie spływające po moich chudych udach,  sprawiające że dyszałam. Zdecydowałam, że sprawdzę co to za doznanie.

Skręciłam się kiedy zobaczyłam, że klęczę w swoim małym basenie szkarłatnie czerwonej cieczy. To nie było normalnie miesiączkowe krwawienie. To była jasno czerwona krew jakby z rany.

Definitywnie zaczęłam panikować. Nie miałam zielonego pojęcia co się teraz dzieje. Zawahałam się czy zadzwonić do Harry'ego aby zabrał mnie do szpitala.

Sięgnęłam do zlewu gdzie zostawiłam telefon. Włączyłam historię połączeń, gdzie ostatnio rozmawiałam z Harry'm.

*
*
*
*

***HARRY***

W końcu znalazłem telefon, który schowany był głęboko w kieszeni jeansów. Niecierpliwa Sam znowu do mnie dzwoniła.

-Sam, już jedzie..

-Musisz za..zabrać mnie do szpitala-  ledwo wykrztusiła. Zacząłem się poważnie martwić.

-Boże, Sam- powiedziałem martwiąc się- Co się stało?

-Nie mogę przestać wymiotować, a bóle są coraz bardziej nieznośne- powiedziała na jednym tchu. - proszę Harry, przyjedź tu jak najszybciej.

-Przyjadę, nie martw się.- odpowiedziałem i się rozłączyłem. Westchnąłem zanim schowałem telefon do kieszeni. Odwróciłem się do Zayna, który był skoncentrowany na drodze.

-Musimy zabrać Sam do szpitala- westchnąłem, a on ledwo na mnie spojrzał z grymasem na twarzy. Pokiwał głową i przyspieszył.

Nie mogłem przestać się martwić o Sam. Nawet jeśli ona jest za bardzo reagującą osobą, coś tutaj nie grało. Mała część mnie miała nadzieję, że to zwykły wirus żołądkowy, al te bóle trwały już kilka tygodni.

Reszta drogi minęła bardzo szybko ze względu na moje ciągłe panikowanie, które sprawiło że Zayn jechał coraz szybciej. Zayn w końcu zaparkował na podjeździe, a ja od razu pobiegłem do frontowych drzwi.

Otworzyłem je szybko i wmaszerowałem do środka, lustrując wnętrze w poszukiwaniu Sam. Wołałem kilka razy jej imię, wbiegając na schody. Niepokój zalał całe moje ciało gdy dotarłem na piętro. Usłyszałem cichy płacz dochodzący z łazienki.

Westchnąłem i złapałem za klamkę, powoli otwierając drzwi, bo wiedziałem że pokój może być w wymiocinach. Złapałem powietrze kiedy zobaczyłem co działo się przede mną.

Zobaczyłem Sam na kolanach z dużą ilością ręczników w rękach. Sprzątała czerwoną ciecz z ziemi. Mamrotała pod nosem niezrozumiałe słowa, płacząc. Próbowała sprzątnąć cały ten bałagan.

-Sam, co ty robisz? - zapytałem podchodząc do niej. jej bardzo szczupłe nogi były całe pokryte w krwi, tak samo jak dół koszulki, mojej koszulki.

-Muszę to posprzątać- odpowiedziała szorstko a łzy swobodnie spłynęły z jej policzków. Nie patrzyła na mnie, była skupiona na zakrwawionej podłodze.

-Co się stało?- zapytałem delikatnie, klękając przy niej i odpychając myśl, że moje kolan są teraz w jej krwi. Złapałem ją za ramiona. Przestała szorować ręcznikiem w tą i z powrotem po czerwonych płytkach. Spojrzała na mnie, jej wargi się trzęsły. Wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć płaczem.

Przyciągnąłem ją do siebie aby wypłakała się w moją klatkę. Jej płacz był gwałtowny i nieprzyjemny, a jej zakrwawione ręce trzymały mnie z obu stron, przenosząc czerwoną ciesz na moją niebieska koszulę w kratę. Z całych sił próbowałem zignorować tą raczej chorą i pokręconą sytuację. Sam była bardzo zamkniętą osobą jeśli chodzi o takie rzeczy, prywatne rzeczy. Ale z jakiegoś powodu nie obchodził ją teraz wygląd czy ta cała obrzydliwa sytuacja. Potrzebowała mnie. To wskazywało, że to wszystko było bardziej poważne niż sądziłem.

-Sam, co to jest?- nalegałem. Potrząsnąłem lekko jej ciałem kiedy jej płacz ucichł. Podniosła się z mojej klatki, ale nie podniosła na mnie wzroku. Patrzyła tylko na podłogę, prawie z obrzydzeniem.

Zmarszczyła brwi i odwróciła głowę na bok. Widziałem, że próbowała powstrzymać trzęsącą się wargę. Kontrolowała swoje emocje. Otworzyła usta jakby chciała znacząc mówić, ale najpierw głęboko westchnęła. - Wiem co powodowało te bóle, Harry.

Zmarszczyłem brwi zmieszany na jej nagłe wyznanie - Co masz na myśli?

Pokręciła głową tak jakby była sobą obrzydzona. - Byłam w ciąży od dwóch miesięcy- powiedziała ledwo słyszalnym szeptem znowu zamykając oczy- Mogę powiedzieć, że była już trochę rozwinięte.( w sensie, że ciąża).

Nie wiedziałem, że coś tak małego jak to zdanie może mnie tak skrzywdzić. Moje usta wyschły gdyż chciałem coś powiedzieć, ale nie mogłem wydobyć z siebie żadnego głosu. Moje serce prawie stanęło. Wiedziałem dlaczego Sam była tak bardzo popaprana w tej całej sytuacji.

Uniosła głowę, aby złapać mój intensywny wzrok. próbowałem znaleźć odpowiednie słowa. Czułem się jak zahipnotyzowany w moim własnym świecie choroby i horroru. Jej emocja na twarzy złagodniała kiedy zobaczyła a jakim szoku jestem. - Harry, powiedz coś.

-Ja..ja-przerwałem próbując znaleźć odpowiednie słowa- Czy straciłaś je?

Spojrzała na mnie przez moment, jej większe dziurki w nosie i zmarszczone brwi wskazywały na to, że powiedziałem coś przez co stała się zła. -Czy ty kurwa żartujesz?- ryknęła- Harry, siedzimy w basenie mojej krwi, jak myślisz?!

-Nie rozumiem co się dzieje...

-Harry, trzymałam je w swoich dłoniach- zapłakała trzymając moje ramiona kiedy próbowałem wszystko pojąć. - To było ledwo dziecko. To było ledwo coś.

Zamknąłem oczy. Jedna łza uciekła spod powieki. Mówiła o dziecku, naszym dziecku. I nagle przyszła mi ta jedna myśl do głowy.

-Czy to się stało, ponieważ cię uderzyłam?- zapytałem cicho trzęsącym się głosem. Delikatnie pogłaskałem ją po ramieniu .

-Nie Harry- odetchnąłem z ulgą- To wszystko przeze mnie.

- O czym ty mówisz?- wyszeptałem delikatnie, głaszcząc ją uspokajająco. Wzdrygnęła się na tą myśl.

-Ciągle byłam pod wpływem narkotyków- płakała patrząc na podłogę. - Zabijałam go.

-Sam, nie wiedziałaś...

-Nie o to chodzi Harry- splunęła w końcu na mnie zerkając.Desperacko pragnąłem trzymać ją w swoich ramionach, uspokoić ją. Jeszcze nigdy nie widziałem tak zdruzgotanej Sam.

-Gdzie jest...dziecko?- zapytałem łagodnie, chcąc wiedzieć co stało się z moim dzieckiem. To brzmiało nierealnie kiedy powiedziałem 'moje dziecko'.

-Kiedy przestałam rodzić zorientowałam się co stało się...tam na dole. Poszłam do naszej sypialni i znalazłam pudełko po butach. przerwała- Harry, musiałam je tam położyć, nie wiedziałam co z nim zrobić.

Gdyby ta cała sytuacja nie była taka obrzydliwa i okropna pewnie bym się z tego śmiał. Ale ona nie mówiła o tym jak zdechłym chomiku,  to była osoba, która jeszcze niedawno żyła. Zastanawiałem się jak długo Sam miała w sobie martwe ciało.

-gdzie ono jest teraz, Sam?- zapytałem poważnie patrząc na nią intensywnie. Była zmartwiona przez chwilę, jakby bała mi się tego powiedzieć.

-O-ono jest na naszym łóżku- wyjąkała. Miałem wstać, ale Sam szybko mnie złapała- Harry, nie otwieraj tego, to nie jest przyjemny widok.

Pokiwałem w odpowiedzi i wstałem.Podałem Sam rękę i pomogłem jej wstać. Szliśmy oboje wolnym krokiem, nie chcieliśmy się spieszyć. byliśmy ciągle w szoku. To wszystko jest takie nierealne.

Weszliśmy do sypialni, nie chciałem patrzeć na dziecko i cieszyłem się, że Sam też nie chcę abym na nie patrzył. Spojrzałem na łóżku gdzie leżało małe, jasno brązowe pudełko po butach. Wyglądało...jakby wzbudzało litość.

Sam była pierwsza, która do niego podeszła. Położyła dłoń na pokrywce jakby chciała się skontaktować z dzieckiem w dziwny sposób. Spojrzała na mnie, wzięła delikatnie pudełko i podeszła do mnie z łagodnym wzrokiem.

-Co z tym zrobimy?- zapytała nieśmiele..

-Może go zakopać?- powiedziałem raczej okropną propozycję, ale Sam pokiwała głową.

-Muszę zmienić koszulkę- powiedziała i złapała końce tshirtu zdejmując go i pokazując mi swoją nagą klatkę.

Normalnie podszedłbym teraz do niej. Ona była rodzajem narkotyku, którego nigdy nie miałem dosyć. Ale patrzę teraz na nią i wszystko co czuję to...współczucie? Sposób w jaki nieśmiale przeszukiwała swoją walizkę pokazywał mi jak bardzo została dotknięta. Była taka krucha i zmęczona. Chciałem ją uspokoić.

Sam ubrała wielką, luźną, czarną bluzę z kapturem z pasującymi leginsami. Nie lubiłem kiedy wyglądała tak ciemno,  było oczywiste jak bardzo jest rozdarta. Spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami, patrzyła na mój zakrwawiony strój. Teraz moja kolej na przebranie.

***

***SAMANTHA****

Zeszłam na dół czekając na Harry'ego aż się przebierze, ledwo uśmiechając się do Zayna, który siedział w salonie. Mocno ściskałam pudełko wiedząc, że Zayn o nie zapyta.

-Co jest w środku?- zapytał ze zmarszczony brwiami, ciekawy zawartości.

-Nic takiego- odpowiedziałam prosto. Minęło około pięć minut i Harry zszedł na dół. Miał na sobie szare spodnie od dresu, czarny tshirt i szarą bluzę z kapturem.

-Więc, jedziecie teraz do szpitala?- Zayn zapytał niezręcznie, ale Harry pokręcił tylko głową. Podszedł do Zayna i wymamrotał mu coś na ucho czego nie mogłam usłyszeć. Zayn pokiwał głową i pobiegł do kuchni, podając Harry'emu plastikową torebkę.

Harry westchnął i wyjął zawartość torebki na blat kuchenny. Poszłam szybko za nim, ciekawa co ma zamiar zrobić.

Wyjął kilka słoików z lekami. Popatrzył na nie, a potem otworzył pomarańczowy, który już wcześniej widziałam. Nigdy dokładnie nie wiedziałam co on tak dokładnie bierze, byłam zaintrygowana.

-Co to jest?- zapytałam nieśmiale podchodząc bliżej. Wzięłam jeden z pomarańczowych słoików.

-Ten, który trzymasz to tabletki antycholinergiczne. - wymamrotał- Od kiedy jestem na pierwszym stadium ciągle je biorę.

-Co jest w innych słoikach?- zapytałam, próbując odciągnąć myśli Harry'ego.

-L-dopa- stwierdził i wyciągnął małe białe pudełko. Wyjął z niego coś takiego jak wąski długopis, zmarszczyłam brwi.

-Wstrzykuję to .. w moją nogę- powiedział i odłożył pudełko -Zrobię to później.

Wyciągnął w moją stronę rękę, więc podałam mu słoiczek. Otworzył wieczko i wyjął dwie tabletki, a potem kolejne dwie z kolejnego słoiczka. Odchylił głowę do tyłu i włożył tabletki do ust, bezproblemowo popijając je wodą.

-Gotowa aby pójść?- zapytał cicho, jego wzrok ulokowany na moim. pokiwała głową. Po głowie chodziło mi tylko jedno pytanie.

-Gdzie to pochowamy?

***

Ja i Harry siedzieliśmy w samochodzie. Harry prowadził, a ja trzymał pudełko na kolanach.

Nie mogłam bardziej zgodzić się z Harry'm z miejscem pochowania naszego..dziecka? Nie wiedziałam nawet jak to nazwać. To było ledwo coś. Po prostu dwumiesięczny rozwinięty płód. Miał rozmiar mojej dłoni.

Samochód się zatrzymał, w skutek czego pochyliłam się lekko do przodu. Zerknęłam na miejsce przede mną. Duża łąką z wysoką trawą, która kołysała się delikatnie. Miejsce było bardzo malownicze. Było dokładnie tak jak w walentynki.

Harry otworzył drzwi chcąc wysiąść z samochodu. Spojrzał na mnie gdy zauważył, że nie zrobiłam żadnego ruchu, co więcej patrzyłam się tylko w jeden punkt przede mną jakbym była w swoim własnym transie.

-Sam?- zawołał Harry. Mocniej ścisnęłam pudełko przypominając sobie dlaczego tu jestem.

-To takie popierdolone- wyszeptałam. Pojedyncza łza uciekła spod mojej powieki. Wyszłam z auta.

Harry powoli podszedł do bagażnika i wyciągnął mała łopatę, która znalazł w ogórku za naszym domem. Trzymał ją w prawej dłoni, gdyż lewą oplótł na moim pasie, prowadząc mnie do pewnego miejsca.

Zatrzymaliśmy w samym środku łąki. Wzrok Harry'ego wskazywał, że zaraz zacznie kopać. Cisza był przyjemna, mogłam pomyśleć o wszystkim co się wydarzyło.

Harry kopał i kopał, coraz głębiej, upewniając się, że nikt nie znajdzie dziecka. Byłam pewna, że to nie jest dozwolone, ale nikt nie powinien się dowiedzieć. Po ciągłym kopaniu, Harry wykopał głęboki na półtora metra dół.

Westchnęłam i podałam mu pudełko kiedy wyciągnął rękę. Patrzył się na nie przez chwilę po czym pochylił się i położył pudełko na ziemi. Zaczął zrzucać ziemię, którą przed chwilą wykopał.

Kiedy pudełko zostało w końcu pochowane, wstał powoli. Złapałam jego dłoń, kiedy podszedł bliżej. Owinęłam ręczę wokół jego szyi, przytuliłam się do jego klatki i znowu zaczęłam płakać.

To wszystko jest popierdolone. Wcale mi się to nie podoba. To było gorsze od tego, że to wszystko to moja wina. -Ja nie chciałam aby to wszystko się wydarzyło, Harry.

-Wiem, kochanie, wiem- wyszeptał uspokajająco. Jego ręce otulały mnie w talii.

-Nie wiedziałam, nie miałam żadnych oznak ciąży- znowu zaszlochałam, desperacko pragnąc aby harry mi uwierzył.

-To się stało, Sam. Wszystko jest w porządku.- wymamrotał, a chwilę potem poczułam jego usta na moim czole.

-Chce dać j-jej imię- prawię się zakrztusiłam wymawiając 'jej'. Miałam po prostu takie uczucie, że to jest dziewczynka. Bardzo silne uczucie.

-Już wiesz jakie?- Harry zapytał ledwo słyszalnym szeptem po czym pocałował moje policzki. Podniosłam do niego głowę. Zawahałam się przez chwilę. Chciałam aby imię było krótkie, ale ciągle piękne.

-Fay- odpowiedziała prosto ale znacząco. Fay od zawsze mi się podobało. Nigdy nie planował imion dla swoich dzieci. Zanim zostałam tancerką było dla mnie tak dużo możliwości.

-Fay- wyszeptał Harry, testując to imię na swoich ustach - Jest piękne.

Musiałam sobie przyrzec, że już nigdy nie znajdę się w tej sytuacji.


3 komentarze:

  1. jezu
    boze
    przeczytalam i jestem w szoku
    jak?!
    ten rozdzial jest taki smutny
    to wszystko bylo popierdolone jezu :c

    OdpowiedzUsuń
  2. o boże, to jest okropne, szkoda że stracili to dziecko ;c

    OdpowiedzUsuń
  3. ja pierdziele no nie wierze że stracili dziecko! Ale tak myślałam już od poprzedniego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń

1 KOMENTARZ = 1 UŚMIECH TŁUMACZKI